Michael Grant
"Gone. Zniknęli. Faza piąta: Ciemność"
Wydawnictwo Jaguar
2012
Piąta część bestsellerowej serii. Poprzednie sprzedały się w milionach egzemplarzy. Mają fanów na całym świecie, także w Polsce. Na premierę tego tomu czekaliśmy dość długo. Czy było warto?
Akcja rozpoczyna się cztery miesiące po zakończeniu "Plagi". Panuje kruchy pokój, a dzieciaki podzieliły się na dwa obozy. Część została wraz z królem Cainem w Perdido Beach. Jednak większość zdecydowała się przenieść razem z Samem nad jezioro Tramonto. Wszystko układa się dobrze. Jest spokojnie i można pozwolić sobie na chwilę wytchnienia i szczęścia, tak ulotnego i niezwykłego w ETAP-ie. Jednak tylko pozornie. Z początku powoli, lecz potem coraz szybciej, bariera staje się czarna. Za kilka dni zupełnie ściemnieje, nic nie będzie widać. Nic nie będzie rosło. Prędzej czy później, wszyscy umrą. Czy to dzieło gaiaphage? Czy można temu zapobiec?
Pozostaje zagrożenie ze strony Drake'a/Brittney, którzy nie przestaną wykonywać poleceń ciemności. Trzeba ich powstrzymać, bo gaiaphage wysyła ich po ciało, w którym będzie się mogło odrodzić.
Każdy w ETAP-ie musi poradzić sobie z własnymi lękami, stawić im czoło. Wszyscy bohaterowie czegoś się boją.
Próby przełamania tego lęku zostały bardzo dobrze opisane.
W polskiej wersji językowej tytuł został zmieniony ze "Strachu" na "Ciemność", czyli tytuł roboczy oryginału. Z początku mi to przeszkadzało, ale teraz myślę, że "Ciemność" lepiej pasuje do tej powieści.
Podsumowując, to książka dla osób o mocnych nerwach i z pewnośćią nie do czytania w nocy. Jest niezwykle mroczna i straszna. Lepiej dwa razy pomyśleć zanim się po nią sięgnie. Nie dlatego, że jest zła, ale dlatego, że kilka następnych nocy spędzę pewnie z kołdrą na głowie i latarką w ręku. Ale chyba o to chodziło, więc oceniam ją 11/13.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz