środa, 11 lipca 2012

Top 10: Najlepsze wakacyjne lektury

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu.

Dzisiaj powieści polecane na wakacje. Moim zdaniem najfajniejsze są te lekkie, ale nie zapominajmy o dreszczyku, sensacji czy wątku fantastycznym. Poniżej dosyć różnorodna lista.

1. "Czerwień rubinu" Kerstin Gier
Fantastyczne, świetne, genialne... Co poradzę, polecam ją w zasadzie wszystkim :) Drugi i trzeci tom także są zachwycając.



 
2. "Klątwa tygrysa" Colleen Houck
To samo, co powyżej. Dobra zwłaszcza dla osób marzącycho egzotycnych podróżach - razem z nią można przenieść się do parnej indyjskiej dżungli.





3. "Pałac północy" - Carlos Ruiz Zafon
Też jedna z moich ukochanych. Z dreszczykiem, miejscami nieco mroczna i straszna, czyli idealna dla osób, które wakacje kojarzą głównie z obozowymi lub kolonijnymi strasznymi historiami po zgaszeniu światła.




4. "Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa" Rafał Kosik
Prześmieszna. Poważnie, przy niej nie da się nie śmiać. Ponadto ukochane przeze mnie podróże w czasie, dobre na każdą porę roku i każdy czas.


5. "Lato tajemnic" Rosie Rushton
Ta pozycja jest przeznaczona dla miłośników Włoch i dość typowych (choć nie do końca) książek dla nastolatek. W sumie ma też lekki dreszczyk, ale bez przesadyzmu. Jest całkiem lekka i odprężająca.





6. "Uczeń Diabła . Wielka wojna diabłów" Kenneth B. Andersen
Piekielnie śmieszna. Dosłownie. Momentami tak się śmiałam, że ludzie gapili się na mnie jak na postrzeloną wariatkę, która właśnie dała nogę z zakładu dla umysłowo chorych. Bywa jednak trochę mroczna, ale nie w nadmiarze.



7. "Drżenie" Maggie Stiefvater
Czytając ją na plaży czy leżaczku rozstawiony na słoneczku ucieszycie się, że jest lato. Dość przyjemna pozycja i nie potrzeba za wiele przy niej myśleć. Przynajmniej w moim odczuciu.






8. "Zło czai się wszędzie" Agatha Christie
Bo kryminał jest dobry każdą porą roku. Zwłaszcza ten autorstwa pani Christie i Herkulesem Poirotem w roli głównej. W tym wypadku wyjeżdża on na wakacje nad angielskim morzam.





9. "Karaibska tajemnica" Agatha Christie
To samo, co wyżej, tyle, że z panną Marple, starszą już detektyw - amator. Ona także udała się na wakacje, ale tajemnicze morderstwo zdarzyło się nawet na wyspie na Morzu Karaibskim.





10. "Boczne drogi" Joanna Chmielewska
Niezwykle zabawne, niekiedy nie widać, że to kryminał z wątkiem sensacyjnym. W tle najsłynniejsze zabytki naszego kraju i, a jakże, swoiste wakacje.







Recenzja "Wyzwania" Colleen Houck soon. Postaram się to wkleić na początku przyszłego tygodnia. Have a nice holiday!

środa, 4 lipca 2012

"Klątwa tygrysa" - Colleen Houck

Colleen Houck
"Klątwa tygrysa"
Wydawnictwo Otwarte
2012






Kupiłam tę książkę przyjaciółce na urodziny. Podobał mi się jej opis, taki tajemniczy i zapowiadający coś, czego jeszcze nie było. Sama też chciałam ją przeczytać. Ale były ważniejsze pozycje, mało kasy, takie tam. Jakiś czas temu zobaczyłam ją na półce w empiku i postanowiłam się wreszcie z nią zapoznać. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z parnymi, kolorowymi Indiami, pradawną klątwą i białym tygrysem bengalskim.
Kelsey Hayes dopiero co skończyła liceum i szuka pracy na wakacje. Znajduje ją cyrku, gdzie przez dwa tygodnie ma pomagać w opiece nad psami i białym tygrysem Dhirenem. Całkiem jej się to podoba, przywiązuje się do egzotycznego zwierza, więc kiedy do końca zostaje już tylko kilka dni, jest przygnębiona. Wtedy w cyrku pojawia się tajemniczy starszy pan, którego pracodawca ma zamiar zabrać tygrysa do indyjskiego rezerwatu. Proponuje Kells sowite wynagrodzenie za opiekę nad Renem podczas podróży. Nastolatka po głębszym namyśle zgadza się i tym sposobem rozpoczyna się przygoda, która odmieni całe jej życie. Mityczne krainy, stare legendy, niebezpieczne demony i stwory to tylko niektóre elementy tej niesamowitej, zaskakującej, fantastycznej, niezwykłej i absolutnie fenomenalnej historii. Tak, uwielbiam tę książkę :)
Colleen Houck napisała tę powieść po przeczytaniu "Zmierzchu", co było dla mnie dośc dużym minusem, bo choć do właśnie od niej zaczynałam przygodę z paranormalnymi romansami, to jakoś niezbyt przypadła mi do gustu. No, ale dobrze. Myślałam, że to będzie kolejna głupota, od której aż mdli, lecz przyjemnie się rozczarowałam. To jest genialne! Nie rozumiem, jak ci wszyscy wydawcy mogli w ogóle to odrzucić. Jednak fakt, że autorka wydała się samodzielnie jets imponujący. Pokazuje tylko, że Colleen umie walczyć o swoje i się nie poddaje. Tutaj jest do wywiadu z nią http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,11316712,Milosc__tygrys_i_Amazon.html. Po przeczytaniu tego pani Houck nie wydawała mi się być już taka wyjątkowa. Żeby mieć lalki Barbie ucharakteryzowane na bohaterów swoich powieści? No lekka przesada moim zdaniem. Ale że całą historię oparła na metodzie selekcji negatywnej, to bym się tak bardzo nie czepiała. Przecież Gwendolyn Shepherd z bestsellerowej Trylogii Czasu też powstała tą drogą. Ale jeśli chodzi o pisarzy, to pani Gier zrobiła na mnie o niebo lepsze wrażenie. Zresztą, porównajcie sami, tu jest wywiad z Kerstin: http://www.magazyn13.pl/trendy/gwiazdy/art1084,wywiad-z-kerstin-gier-autorka-czerwieni-rubinu.html.
Teraz czas na wady książki. Cóż, niektórzy twierdzą, że jest ich sporo, inni, że mało, a jeszcze inni postanowili nie zwracać na to szczególnej uwagi. Ja chyba zaliczam się do tych ostatnich. Myślę też, że tych niedociągnięć i minusów nie było znowu tak wiele. Poza maniakalnym wręcz myciem rąk przez Kelsey (koniec końców tygrysia ślina to nie ślina jakiegoś tam pieseczka) i szczegółowe opisywanie najmniejszych dupereli (no, ale żeby potem nie było, że nagle zmaterializował się przedmiot, którego dziewczyna nie brała ze sobą), to było przyjemnie. Jeśli chodzi o język, to mnie on wcale nie przeszkadzał, choć niektóre osobniki wytykały brak stylu, itp. Przeszkadzał mi też ten cały luksus, przepych, etc. No ja rozumiem, że ktoś ma forsy jak lodu, ale szczegółowe opisywanie tego wszystkiego jest dość wkurzające.
Ale bardzo podobał mi się objawiający się co jakiś czas cynizm i sarkazm głównej bohaterki, wcale nie uważam, że wtryniono go na siłę. Ponadto ta historia miłosnai zarys trójkąta miłosnego też mi się podobał. Był całkiem naturalny i nieźle opisany. Choć czasem Kelsey wkurzała mnie swoją głupotą, czy infantylnym zachowaniem, to jednak polubiłam ją. Do tego te przygody w stylu Indiany Jonesa, które nawiasem mówiąc uwielbiam, były niesamowite. Naprawdę mi się podobało. A cudowna okładka tylko utwierdza mnie w przkonaniu, że to jedna z lepszych historii. Po prostu kocham tą oprawę. Jest... po prostu magiczna.
Tę jakże fantastyczną, nieziemską, fenomalną, oryginalną,... (tysiące określeń i jakiś czas później:)) powieść polecam gorąco każdemu, a zwłaszcza miłośnikom paranormalnych romansów. Książka trafia do grona moich ulubionych i pewnie jescze wiele razy do niej wrócę. Oceniam ją +13/13 (to przeklęte upodobanie ładu i porządku nie daje mi ocenić jej wyżej).

A tu świetny i moim zdaniem jeden z lepszych traillerów książkowych:

http://www.youtube.com/watch?v=19p_EXBoZ6g
Trochę się rozpisałam, ale co tam :P
Recenzja drugiej części soon.
A tu jeszcze cudny obrazek znaleziony na necie:












Przecież on jest śliczny! Ja chyba mam malutką obsesję na punkcie tej serii...

wtorek, 26 czerwca 2012

"Scarlett" - Barbara Baraldi

Barbara Baraldi

"Scarlett"
Wydawnictwo Zielona Sowa
2011




Ostatnio mam jakąś taką fazę na paranormalne romanse i literaturę typowo młodzieżową, przerywaną czasem czymś bardziej z gatunku fantastyki. Postanowiłam więc sięgnąć po "Scarlett", ponieważ spotkałam się z opiniami, że to całkiem przyjemna książka, napisana niezwykłym językiem.
Tytułowa Włoszka - Scarlett Castoldi - właśnie przeprowadziła się do Sieny. Z dala od pryjaciółek i znajomych, od swojego być-może-chłopaka, próbuje zaaklimatyzować się w nowym miejscu. Choć nie należy to do zadań najłatwiejszych, wkrótce zaprzyjaźnia się z Cateriną i Genzianą, poznaje również Umberto, który wyraźnie się nią interesuje. Ale kiedy Scarlett dowiaduje się, że Cat podkochuje się w nim, ma nielichy problem. Jednak zagwozdka sama się rozwiązuje podczas szkolnego koncertu grupy Dead Stones (Martwe Kamienie - nie wiem czemu, ale mnie to śmieszy :P). Dziewczyna zakochuje się od pierwszego wejrzenia w basiście - Mikaelu Lancieri. Choć ich spojrzenia spotkały się tylko raz, a bohaterka nawet tego nie jest pewna, nie może zapomnieć o jego pięknych oczętach lodowej barwy. Kiedy Scarlett wydaje się, że udało jej się rozpocząć nowe życie, wszystko wali się niczym domino, popchnięte przez Lecha Wałęsę w rocznicę zburzenia muru berlińskiego. Między nią a Cateriną i Genzianą tworzą się nieporozumienia, w domu rodzice często się kłócą, a w dodatku nie może przestać myśleć o tych oczętach. Niedługo potem ma miejsce niewyjaśnione morderstwo, a Scarlett zaczyna prześladować duch o "paczydłach" w kolorze rozżażonej blachy. Dziewczyna musi coś z tym zrobić. W przeciwnym wypadku zginie.
Zanim przejdę do oceny tej książki chciałam jeszcze napisać o dwóch rzeczach.
Po pierwsze muszę wspomnieć o Edoardo - szkolnym bibliotekarzu. Scarlett zaprzyjaźnia się z nim już w ciągu pierwszych kilku dni. Staje się on jej wielkim, najlepszym przyjacielem, powiernikiem, najbliższym człowiekiem, gotowym zawsze jej wysłuchać. Przemawiał do niej głosem książek. Miał zwyczaj wyjmować jedną z półki, otwierać niby to na chybił-trafił i czytać jakiś cytat. Edoardo to najwspanialsza postać w całej książce. Sama chciałabym kiedyś spotkać taką osobę na swojej drodze.
Po drugie, główna bohaterka jest strasznie do mnie podobna. Nieśmiała, sentymentalna, wrażliwa, czasem zachowująca się jak totalna idiotka, niezwykły mól książkowy. Jednak różnimy się też pod kilkoma względami, np. sposobem ubierania, ale i tak uderzyło mnie jej podobieństwo do mojej skromnej osoby. No i Scarlett nie była leworęczna (sorki, ja jestem na to wyczulona i zawsze, ale to zawsze muszę o tym wspomnieć :). Mam nadzieję, że wybaczycie.) 
Ogólnie rzecz biorąc, książka całkiem mi się podobała. Jakiejś wielkiej fascynacji z mojej strony nie było, ale i tak jest niźle. Oceniam ją więc 10/13.

sobota, 23 czerwca 2012

Top 10: Nieprzeczytane książki


Oczywiście spóźniona topka. Ja chyba nigdy niczego nie wstawiłam punktualnie... Ale do rzeczy. Dziś jest czas na takie książki, za które zabieram się miesiącami, które kurzą się na półkach oraz takie, które znają wszyscy oprócz mnie i próbują mnie zmusić do przeczytania ich.





1."Las Zębów i Rąk" - Carrie Ryan

Wszyscy wychwalają, zachwycają się, a mnie leży pokryta "kotami" tak bardzo, że prawie nie widać okładki... Ale może po tym poście się za nią wezmę.

2. "Zbuntowane anioły" - Libba Bray

Sytuacja taka, jak powyżej. Muszę wreszcie ją przeczytać. Poczucie  blogowo - książkowego obowiązku leży i kwiczy w moim wypadku.


3. "Władca Pierścieni III. Powrót króla" - John Ronald Reuel Tolkien

To jest bardziej kwestia honoru. Umówiłam sięz tatą, że przeczytam całą trylogię, a on - Trylogię czasu (i mu się bardzo spodobało :)) W praktyce ja obejrzałam ekranizację pierwszej i drugiej części, tata słuchał dwóch audiobooków. Ale "Zieleń szmaragdu" przeczytał, więc ja muszę się wziąć za "Powrót króla".


4. "7 razy dziś" i "Delirium" - Lauren Oliver

Wszyscy znają, tylko nie ja. Muszę je przeczytać choćby dlatego, że większość moich koleżanek się nimi zachwyca, a ja nigdy nie wiem o co kaman. Ale na szczęście nie zdradziły zakończenia :P


5. "Alchemik" - Paulo Coelho
Muszę po nią sięgnąć choćby dlatego, że poniekąd oddaje moją sytuację. No i tata mi polecał, a to rzadkość :)


6. "Gra anioła", "Cień wiatru", "Więzień nieba" - Carlos Ruiz Zafon

Chciałabym to przeczytać, ponieważ bardzo podobały mi się wcześniejsze książki Zafona. Ma on niesamowity styl pisania. Poza tym, moja mama je wychwala i wszystkie mam w domu. 


7. "Mały Książę" - Antoine de Saint-Exupery

Wychodzi na to, że to już klasyka, a ja wciąż jej nie przeczytałam. Poza tym Edoardo ze "Scarlett" cytował fragmenty. No i wystawialiśmy to z kołem teatralnym (pochwalę się - grałam Lisa :)). Doszłam do wniosku, że warto byłoby znać tą powieść.


8. "Rozważna i romantyczna", "Duma i uprzedzenie", "Emma", "Opactwo Northanger" - Jane Austen
To klasyka, którą powinno się znać, żeby potem nie wyjść na matoła i nieuka w towarzystwie...


9. "Pies Baskerville'ów", "Dolina Strachu" - sir Arthur Conan Doyle

Też klasyka, a ja po prostu kocham kryminały i Sherly'ego. Przeczytałam już dwie pierwsze powieści o nim, potem wezmę się za zbiory opowiadań.


10. "Serce w chmurach" - Jennifer E. Smith
Ma fantastyczny opis, dość dobre recenzje, ładną okładkę, ale.. Po prostu nie mogę się za nią zabrać. Oby mi się wreszcie udało.

czwartek, 21 czerwca 2012

"Uczeń Diabła. Wielka wojna diabłów" - Kenneth B. Andersen

Kenneth B. Andersen
"Uczeń Diabła. Wielka wojna diabłów"
Wydawnictwo Jaguar
2011






Ciemność. Nic, tylko ciemność. Wszechobecna, wnikająca w każdą komórkę ciała, otulająca niczym gruby, nieprzenikniony koc. I cisza. Świdrująca, niezmącona żadnym odgłosem cisza. I nagle okazuje się, że stoisz na schodach. Prowadzą w dół, ku jeszcze głebszemu mrokowi. Na dole jest znacznie cieplej. Można wyczuć dziwny zapach, może siarkę. Na wprost przed tobą znajdują się ogromne wrota. Powoli otwierasz je i wchodzisz. Uderzają cię jak pociski wrzask potępionych, bluzgi Smokonów, świst batów. To Piekło.
Dobry, miły, uczynny, chętny do pomocy. Anioł w ludzkiej postaci, można by rzec. Filip Engell, po duńsku "anioł", to istne wcielenie dobra. Powinien więc trafić do Nieba wręcz automatycznie. Jednak po przedwczesnej śmierci ląduje na samym dole. W Piekle.
Pomyłka? Nie. Misterny plan chorego, umierającego Lucyfera. Filip ma zostać przyszłym władcą piekieł. Lucyferem II. Dlatego właśnie Engell...
Ale moment, naturalne wcielenie dobra, grzeczny, miły i uczynny nastolatek ma zostać królem Otchłani? Niemiły żart czy ukrutny błąd? Chyba jednak to drugie.
Tak czy siak, Lucyfer ma bardzo mało czasu na zrobienie z Filipa rasowego diabła. Pomaga mu w tym kot Lucyfaks i nowo poznana diabliczka, Satina. Czy sam Diabeł, piekielny kot i Kusicielka dadzą radę zmienić Engella tak bardzo? Czy Piekło będzie miało następcę?
Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem, łatwym do zrozumienia. Świetnie opisuje Otchłań, jest w niej niemało czarnego humoru, ironii, czasem groteski. Po prostu książka idealna, jeśli ktoś ma ochotę na odprężenie i trochę niebanalnej rozrywki. Polecam ją wszystkim i oceniam 12/13 za drobne niedociągnięcia.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Damian Dibben - "Strażnicy historii: Nadciąga burza"

Damian Dibben
"Strażnicy historii: Nadciąga burza"
Wydawnictwo Egmont
2012






Odkąd przeczytałam ostatnie zdanie finałowej części Trylogii czasu, zainteresowałam się tematyką podróży w czasie. Temat ten nie był zbyt popularny, ale po międzynarodowym sukcesie książek pani Gier trochę się to zmieniło, przynajmniej w moim odczuciu. Postanowiłam się więc zapoznać z wersją pana Dibbena.
Jake Djones ma czternaście lat, mieszka w Londynie i prowadzi życie zwykłego gimnazjalisty z upodobaniami do sztuki i historii. Jego rodzice prowadzą mały sklepik, podupadający zresztą. Ot, zwyczjna rodzinka.
Wszystko się zmienia, kiedy chłopak odkrywa, że jego rodzice zaginęli. Nie wiadomo, w jakim są mieście, kraju, kontynencie, momencie historii... Zaraz, zaraz... Że co?! Jak to historii?!
Otóż roztrzepana para Djonesów, a także starsza siostra ojca chłopca, Róża, należała do Tajnych Służb Straży Historii. Stowarzyszenie to zajmuje się ochroną historii, aby pozostała taka, jaką znamy z podręczników szkolnych. Bo chrapkę na zmianę dziejów świata ma wielu. A zadaniem agentów jest to udaremnić.
Jake postanawia płynąć wraz z nieco ekscentrycznymi, nowymi przyjaciółmi i swoją ciotką, do dziewiętnastowiecznej Francji, do Punktu Zero, głównej siedziby strażników. Ma stamtąd wyruszyć grupa młodych agentów, złożona z uroczej i pięknej Topaz St Honore, "jajogłowego" Charliego Chieverleya i najbardziej próżnego i pyskatego typa, jaki chodził po tej planecie - Nathana Wyldera. Djones postanawia zabrać się z nimi na gapę do epoki renesansu, by pokrzyżować plany złowrogiego Zeldta i przy okazji spróbować odnaleźć rodziców. Tak rozpoczyna się największa przygoda w całym jego dotychczasowym życiu? Czy podoła tym jakże trudnym zadaniom?
Mamy tu do czynienia z kolejnym następcą Harry'ego Pottera. Ksiązka jest dość ciekawa, wciągająca i zabawna. Jednak dość często wkurzała mnie sytuacyjna głupkowatość chłopca. Ale poza tym czytało się całkiem nieźle.
Spodziewałam się czegoś podobnego do mojej ukochanej Trylogii czasu, a dostałam coś zupełnie innego. Nie do końca lepszego. Były różne braki w treści, momentami powieść nudziła lub była strasznie przewidywalna. Ale jako, że jest to literacki debiut autora, mogę trochę przymknąć oko. Oceniam ją wię 11/13 i polecam miłośnikom historii i przygód.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Magda Szabó - "Tajemnica Abigel"

Magda Szabó
"Tajemnica Abigel"
Wydawnictwo Bona
2012





Wojna jest straszna dla ludzi dorosłych. Napawa lękiem nawet serca tych uznawanych za najodważniejszych, nieustraszonych. A co z dziećmi? Dziećmi, którym ten koszmar odbiera młodość, dzieciństwo, radość życia, rodziców? Czy znajdzie się na surowej pensji o rygorystycznych zasadach znajdzie się ktoś, kto współczuje i pomoże czternastoletniej pesztence?
Gina Vitay mieszka w Budapeszcie wraz z ojcem generałem. Żyje pełnią życia - chodzi na przyjęcia, modnie się ubiera, spotyka z przyjaciółkami, flirtuje z przystojnym porucznikiem. Jednak w przeciągu kilku dni wszystko się zmienia. Nagle musi opuścić rodzinny Peszt i wyjechać do Arkodu - niedużego miasteczka blisko granicy Węgier.
Pensja imienia biskupa Matuli ma okropnie surowe i rygorystyczne zasady. Uczennice muszą nosić ohydne fartuszki, a włosy zaplatać w warkocze. Mają identyczne stroje, fryzury, nawet bieliznę i mydło mają takie same. Nie mogą się różnić choćby ołówkiem. Listy pisane do domu są sprawdzane - pensjonarkom nie wolno się skarżyć. Na nic. Na nikogo. Nigdy. Chodzą na msze i modlą się kilka razy dziennie, dlatego są nazywane przez uczennice państwowego gimnazjum świętoszkami. Pilnują ich diakonisy i nauczyciele, często wymagający i surowi.
Gina nie znajduje nowych przyjaciół w tym miejscu. Na początku roku szkolnego zdradziła coś przez głupotę i od tamtej pory koleżanki bojkotują każdą próbę pogodzenia się z nimi.
Pomóc Ginie będzie mogła chyba tylko tajemnicza Abigel. Jest to stojący w ogrodzie posąg, z którym wiąże się legenda sięgająca czasów pierwszej wojny światowej. Czy mimo wszystko Georginie uda się wytrwać na pensji, zwłaszcza, gdy dowiaduje się, czemu się tam znalazła?
Książka jest bardzo ciepła, pomimo trwającej wojny. Gina musi momentalnie dorosnąć w obliczu drugiej wojny światowej. Jej echa docierają również do sennego Arkodu i matulanek.
Powieść ta jest jedną z bardziej wzruszających, jakie miałam okazję i przyjemność czytać. Opowiada o dojrzewaniu, problemach poważnych i błahych. Trafia ona do grona moich ulubionych czytadeł. Polecam ją serdecznie i oceniam 13/13.


W latach siedemdziesiątych (albo osiemdziesiątych - nie pamiętam dokładnie) był dość popularny serial, także w Polsce. Oto kilka scen (po węgiersku).