poniedziałek, 6 lutego 2012

Libba Bray - "Mroczny sekret"



Libba Bray
"Mroczny sekret"
Wydawnictwo Dolnośląskie
2010










Epoka wiktoriańska. Renomowana szkoła dla dziewcząt. Bohaterka o niezwykłych zdolnościach, która obwinia się o tragedię, jaka spotkała jej rodzinę w Indiach. Wszystko owiane tajemnicą. Nic nie jest tym, czym się wydaje. Komu wierzyć, a komu nie? To wszystko i jeszcze więcej znajdziecie w tej książce.
Gemma ma szesnaście lat. Dorastała w Indiach, a teraz została wysłana do Spence, szkoły dla dziewczyn. Z początku nie potrafi się tam odnaleźć. Najpopularniejsze dziewczyny jej nie znoszą. Mieszka w jednym pokoju z okazem litości. Ma magiczne umiejętności, ale przedstawiciel dziwnego stowarzyszenia zakazuje jej używania tej siły.
Jednak wkrótce wszystko zdaje się układać. Zaprzyjaźnia się z Felicity i Pippą, które wcześniej za nią nie przepadały oraz z Ann - stypendystką, z którą dzieli pokój. Zaczyna też kontrolować swoją moc i razem z koleżankami przenosi się do międzyświata. Dowiadują się też coraz więcej o tajemniczym Zakonie i pożarze, który miał miejsce ponad dwadzieścia lat temu we Wschodnim Skrzydle. Przeszłość skrywa wiele mrocznych sekretów, które przyjaciółki będą musiały odkryć. Gemmie nie daje też spokoju młodzieniec, który wciąż próbuje nakłonić ją do skończenia z wizjami, które ma bohaterka. Kogo powinna posłuchać? Zaufać zdrowemu rozsądkowi czy sercu? A co z Kirke?
Powieść jest niesamowita i niezwykle wciągająca. Choć jest pisana w czasie teraźniejszym, czego nie lubię, to nie byłam w stanie się od niej oderwać. Bardzo ciekawie obrazuje tamte czasy. Dziewczyny nie są bowiem takimi aniołkami, za jakie mają je inni. Ponadto często wybuchałam przy niej niepohamowanym śmiechem. Głównie z powodu ówczesnych zachowań i poglądów, ale to już inna sprawa. Polubiłam tę książkę i pewnie jeszcze nieraz sięgnę do niej, aby przeczytać ulubione fragmenty. Czy polecam? Tak, i to bardzo gorąco! Mam też zamiar przeczytania następnych części, kiedy tylko będę mogła. Ten tom oceniam więc 12.5/13, bo jakiegoś małego "cosia" mi zabrakło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz